Zaczyna robić się wieczór i szukamy noclegu. Jedna, druga, trzecia miejscowość, które wyglądają jak wymarłe i nic nie ma, albo ceny zaporowe. Zaczynam już myśleć, że tę noc spędzimy w aucie. Ostatnia próba. Gdzieś mi mignął neon Hotel. Podjeżdżam na parking, żona idzie zapytać. Nagle wraca biegiem i uśmiechnięta od ucha do ucha mówi „ mamy nagrodę za to że tak szukaliśmy” Nie wiem co to była za miejscowość, hotel nazywał się F1 czy Formuła1 – nieważne. Cena była tak zaskakująco niska że zaszaleliśmy i wzięliśmy nawet śniadanie. W recepcji nie było tego widać, ale kiedy weszliśmy na hotelowe korytarze zacząłem się śmiać. Cały hotel był z plastiku. Podłoga, sufit, ściany wszystko wyglądało jak wielki ToiToi. Przez ściany było słychać jak dwa pokoje dalej ktoś chrapie, ale zupełnie mi to nie przeszkadzało. Po dniu pełnym wrażeń spałem jak dziecko.