Lot bez większych przygód, może za wyjątkiem karmienia. Podłe plastikowe jedzenie niczym z fast fooda. Rozbawił mnie za to Chińczyk siedzący obok. Kiedy rozdano zestawy śniadaniowe bacznie mnie obserwował jak robię sobie kanapkę i próbował naśladować. Na koniec została mu kostka masła, z którą nie bardzo wiedział co zrobić gdyż w Chinach nie znają masła. Najpierw oglądał je ze zdziwieniem a następnie po prostu zjadł je w całości bez niczego brrr…
Po wylądowaniu naprawdę cieszyłem się że jestem z powrotem w kraju. Zmęczył mnie ten wyjazd, nachalność Chińczyków i ich dziwne zwyczaje. Po przejechaniu na dworzec centralny w Warszawie poszedłem zjeść coś normalnego, czyli najbardziej polskie z polskich dań – kebab. Wreszcie coś do czego mój żołądek jest przyzwyczajony.