Wieczorem zajeżdżamy do Budapesztu. Jest akurat zachód słońca, a my mamy wspaniały widok na Zamek, Parlament, Dunaj i jedziemy mostem łańcuchowym. Mamy trochę problem z poszukaniem adresu kwatery. Raz że to ścisłe centrum i na starówce część ulic jest zamknięta dla ruchu, a dwa że te po których można jeździć są rozkopane i porobione objazdy. Nawigacja szaleje. W końcu parkuję i idziemy poszukać pieszo. Trafiła nam się super kwatera w starej kamienicy. Za tą cenę to naprawdę dobra miejscówka. Idziemy na wspaniałe węgierskie jedzenie. Pali w przełyku – znaczy się jest dobre. Do tego wino i dzień można uznać za udany. Krótki spacer po mieście i padamy do łóżek.
Rano idziemy do spożywczaka, kupujemy węgierskie salami i pieczywo. Rozkładamy się z tym w parku na ławce i tam zjadamy śniadanie. Zostało nam trochę forintów, których jak zawsze nie jestem w stanie przeliczyć na złotówki. Wystarcza na tokaj.