Niestety przyszedł czas powrotu. Wcześnie rano wyjeżdżamy z Neoi Pori. Zatrzymujemy się na autostradzie zrobić zdjęcia Olimpowi. W porannym słońcu wygląda wspaniale. Byliśmy na jego szczycie w 2013 roku. Relacja z wejścia jest również na geoblogu
Trasa Kinga przy okazji na poboczu obcina odnóżki oleandrów w najróżniejszych kolorach. Droga dobrze znana, w Macedonii oczywiście tankowanie do pełna. W Serbii muszę powiedzieć że idą mocno z budową autostrady od granicy z Macedonią do Niszu. Może rok, dwa bo teren mocno górzysty i pełno wiaduktów i będzie autostrada przez cały kraj. Po drodze wjeżdżamy na jakiś obiad i za resztę dinarów kupujemy na stacji lody, magnes dla Natalii i jakieś drobiazgi. Granica z Węgrami tradycyjnie nie w Roszke tylko jedziemy do Backi Vinogradi. Kilka aut w kolejce, a przed nami trzepią busa. Facet co chwilę wyciąga kolejne papierosy i butelki alkoholu. W stronę Serbii całkiem duża kolejka. Jak tu jest tyle aut to w Roszke musi być na 2 godziny stania. Popołudniu zajeżdżamy do Budapesztu gdzie będziemy nocowali.