Ukraina – pierwsze wrażenia

Na Ukrainę wjeżdżamy około 16:00 ale jeszcze trzeba przestawić zegarki godzinę do przodu czyli mamy 17:00. Niedobrze. Przed nami jeszcze jakieś 300 km. Brakuje nam tych 2 godzin, które straciliśmy na zablokowanej autostradzie. Zaraz za przejściem idę do kantoru wymienić euro na hrywny. Jest kilka budek, we wszystkich taki sam kurs. Nie będę miał czasu jeździć gdzieś i szukać później kantorów bo może trafi się ciut lepszy kurs. Jedziemy w kierunku Lwowa. Dziewczynom podobają się mijane wioski. Takie kolorowe. Kinga ma wrażenie jakby się cofnęła do czasów swojego dzieciństwa. Droga całkiem dobra, hord grasujących milicjantów brak. Nagle Kinga wybałusza oczy na nadjeżdżającą z naprzeciwka ciężarówkę i pyta mnie: cccooo to było? No jak co? Ził :) Po godzinie całkiem dobrze rozróżniała już Ziła od Kamaza, ale dopiero Kraz robił wrażenie. Do Lwowa przejechaliśmy całkiem sprawnie, ale tam na obwodnicy wpakowaliśmy się w korek. Znowu czas ucieka, a my posuwamy się w żółwim tempie. Wreszcie docieramy do zjazdu na Iwano Frankowsk. Pora się zatankować. To też ciekawostka raczej nie spotykana u nas. Najpierw idziesz do kasy, mówisz za ile chcesz zatankować, płacisz, a następnie wracasz do dystrybutora i tankujesz. Za Iwano Frankowskiem droga się pogorszyła, ale nie jakoś bardzo. Zauważyliśmy zasadę, że między miejscowościami drogi są w lepszym stanie niż te w miastach. Prawdopodobnie chodzi o właściciela drogi. Pomiędzy miastami pewnie są krajowe, a w miejscowościach należą do gmin i to one są odpowiedzialne za remonty. Tak czy siak drogi były w dużo lepszym stanie niż się spodziewałem z opowieści, a w kilku miejscach natknęliśmy się na remonty i to widać że prace trwały 24h bo jak wracaliśmy po 2 dniach tą sama drogą to już cała była zrobiona.
Około 21:00 dojeżdżamy do miejscowości Lazeshchyna. Bez problemu odnajdujemy nasz zajazd. Jesteśmy jedynymi gośćmi. Warunki całkiem dobre. Padamy.

Zdjęcia (3)

Komentarze (0)