Po około 3 godzinach wracamy z wielkim żalem, ale i bardzo podekscytowani na dół. Kiedy wysiedliśmy z wagonika córka stwierdziła że jest głodna i zaczęła nas ciągnąć na obiad. W koło było dość dużo knajpek, usiedliśmy w jednej z nich i wzięliśmy menu. Powiem tak: zjadłem tam najdroższe frytki w życiu. Później poszliśmy na spacer po miasteczku, było naprawdę piękne. W jednym ze sklepów kupiliśmy bagietki na kolację i butelkę wina. Butelkę mamy do tej pory – niestety pustą :) Po kilku godzinach opuszczamy tą piękna miejscowość. Jedziemy bardzo krętą droga do Albertville. Kilka tygodni wcześniej polski autokar wpadł w przepaść w niedalekiej okolicy koło Grenoble. Jeśli tam droga była tak samo wąska i kręta to wcale mnie to nie dziwi.