Jeśli ktoś się wybiera do Avignon to ma na myśli oczywiście słynny most, ale nie on jest główną atrakcją tego miasta tylko Pałac Papieski. Znalezienie miejsca parkingowego poza ogromnym podziemnym parkingiem pod pałacem graniczy z cudem, więc lepiej odżałować parę euro i od razu tam zostawić auto. Wychodzi się z niego bezpośrednio na placu. Pałac jest ogromny. Nie duży, nie obszerny – ogromny. Idziemy pozwiedzać, oprócz biletów można wypożyczyć również elektroniczny przewodnik – takie pudełko w kształcie telefonu, z którym chodzi się przy uchu i wygląda faktycznie jak by się rozmawiało przez telefon. Są w kilkunastu językach – polskiego oczywiście ni ma. Zresztą może i dobrze, no bo co tam można usłyszeć... że w którymś tam wieku jakiś tam papież zbudował tą salę, a następny ją przebudował i dobudował coś tam jeszcze i tak w kółko. I tak nic się z tego nie zapamięta, a zamiast lecieć w tempie elektronicznego przewodnika przez pałac mieliśmy czas na zobaczenie tego co nas interesuje i zjedzenie drugiego śniadania na dziedzińcu.
Po pałacu poszliśmy na most, i tu ciekawostka o której nie wiedzieliśmy. Most jest zerwany. Nie łączy obu brzegów. Wiele lat temu wezbrane w czasie powodzi wody Rodanu zniszczyły znaczną część mostu. Ale i tak zatańczyliśmy na nim :)