Z Avignon obieramy już kierunek na Hiszpanię. Korcą nas co prawda kierunkowskazy na Marsylię, ale nie, zostawiamy to sobie na inny raz, czas nas goni. Co nas zaskoczyło to przejście graniczne Francja – Hiszpania. Spodziewaliśmy się pustki i opuszczonych budynków, a tam normalnie pełna obsada. Właściwie to nie wiem po co, bo i tak nic nie sprawdzali tylko sobie stali i patrzyli. Wieczorem dojeżdżamy do naszego hotelu w Lloret de Mar, akurat na kolację. Fajny Hotel z basenem, dobrym jedzeniem i wieczornymi animacjami. Po zmroku idziemy przejść się głównymi ulicami i przeżywamy szok. Ilość knajp, dyskotek, hoteli jest niesamowita. Neony świecą po oczach z każdej strony, myślimy sobie że jesteśmy w Las Vegas.