Po powrocie z Aten cieszymy się kilkoma kolejnymi dniami spędzonymi na plaży. Jednocześnie zaczynamy też dostrzegać jak Grecy podchodzą do swoich obowiązków i właściwie przestajemy się dziwić kryzysem, który opanował to państwo. Powszechnie wiadomo że nie należą do zbyt pracowitych ludzi, ale niektóre przypadki nas przerosły. Poniżej opiszę kilka przykładów lenistwa Greków, którzy mają ogromny potencjał turystyczny, a jednak nie potrafią go wykorzystać. Gdyby w Polsce były takie warunki bylibyśmy krajem mlekiem i miodem płynącym. Sezon turystyczny w Grecji trwa 5 miesięcy i to pięknej słonecznej pogody, nie tak jak u nas 2 miesiące w tym jeszcze połowa z tego do deszcz. Już samo to stwarza doskonałe warunki. Ale Grecy tak jak wspominałem w początkowym rozdziale nie są na tyle przedsiębiorczy, aby zorganizować sobie obłożenie kwater samemu, tylko za pół ceny oddają je pośrednikowi. W domu gdzie mieszkaliśmy było kilkanaście pokoi, a właścicielka żyła tylko z turystów. I teraz proszę sobie wyobrazić, że ktoś kto się obraca w branży turystycznej nie mówi ani słowa, ale to kompletnie nic w żadnym innym języku poza greckim. Na parterze naszego domu właścicielka miała sklep spożywczy. Jej córka siedziała tam całe dnie z obrażoną miną mając prawie puste półki. Przykładem może być coś tak prozaicznego jak dostawa chleba. Po dwóch dniach już wiedzieliśmy jak to działa. Trzeba było wypatrywać samochodu dowożącego chleb do naszego sklepiku ponieważ zamawiane było tylko około 10 bochenków, a ludzi chociażby w tym jednym domu mieszkało dużo więcej. Jak tylko pokazywał się samochód z pieczywem odbywał się wyścig ze wszystkich pokoi na dół i dostawa rozchodziła się w mgnieniu oka. Inny przykład. W Grecji jak to w Grecji, jest ciepło. U naszej sprzedawczyni były nawet w sklepie 3 zamrażarki, w tym dwie zepsute, a w trzeciej... nie, nie znajdziemy lodów, ale jakieś mrożonki na zupę. Kolejny przykład rozbawił nas do łez. Po przyjeździe z Polski na naszym samochodzie roztrzaskały się chyba wszystkie muchy świata, więc podjechałem na myjnię. Obsługujący ją Grek powiedział że dla jednego samochodu nie będzie jej uruchamiał i mam poczekać aż się uzbierają trzy, wtedy przyjdzie. Kolejne przykłady można by mnożyć. Będąc w górach kiedy wchodziliśmy na Olimp zauważyłem że na parkingu przed wejściem na szlak nie ma nic poza jedną knajpką. U nas w Tatrach stałyby bryczki, busy wożące turystów, stragany z pamiątkami, oscypkami, ciupagami z napisem „Sopot” :) i kto wie czym jeszcze, a tu nic, pusto. W Termopilach to samo, żywego ducha.
Podsumowując, jeśli ktoś tylko chce, to może tam zrobić interes na wszystkim bo zapotrzebowanie jest ogromne, tylko trzeba chcieć.