Nie będę się tutaj rozwodził nad tym czy kościół katolicki uznaje tą miejscowość za miejsce objawienia Matki Boskiej czy też nie, ważne jest co sądzą o tym ludzie tam przybywający. Dla nich jest to ważne i wierzą w świętość tego miejsca. My potraktowaliśmy to miejsce bardziej jako atrakcję turystyczną. Po wjeździe do miasta zatrzymaliśmy się pod dużym kościołem, myśleliśmy że to jest to miejsce. Szybko z tablicy informacyjnej wyczytaliśmy że trzeba podjechać kawałek dalej.
Wejście na drogę prowadzącą na wzgórze jest bardzo dobrze oznaczone... sklepami z pamiątkami. Matka Boska jest na wszystkim, szklankach, ręcznikach, kapciach, termometrach i kto wie czym jeszcze. Idąc pod górę napotykamy na liczne pielgrzymki, które odmawiają różaniec. Co nas najbardziej zaskoczyło i zaciekawiło to fakt iż modlitwa Zdrowaś Mario w różnych językach brzmi tak samo. To znaczy no nie tak samo ale ma wersy składające się z takiej samej ilości zgłosek, więc słyszymy modlitwę odmawianą w kilku językach równocześnie. Po wejściu na górę niewielki ogrodzony pomnik i tabliczka z prośbą o zachowanie ciszy. Wielu pielgrzymów w skupieniu oddaje się modlitwie.
Po zejściu nasuwa się jedna refleksja. Górka nie jest jakaś bardzo stroma i duża, ale trochę wysiłku potrzeba żeby na nią wejść. I jak te babcie o laskach co w tramwaju jednego przystanku nie ustoją dają radę na nią się wgramolić? No normalnie to musi być cud :)