Po wyjściu z Zakazanego Miasta obchodzę je z prawej strony wzdłuż fosy. W pewnym momencie skręcam w boczną uliczkę i zagłębiam się w hutongi, a raczej to co z nich pozostało. Są to stare parterowe zabudowania gdzie można zobaczyć jak wyglądał Pekin przed tym zanim stał się nowoczesnym miastem. W Polsce każde miasto ma taką dzielnicę gdzie lepiej samemu się nie zapuszczać. W tej chwili zdecydowana większość hutongów została wyburzona, a na ich miejsce postawiono wielkie budynki przeznaczone pod cele typowo komercyjne. Ziemia w centrum miasta jest zbyt droga by zajmowały ją rudery. Dlatego też postanowiłem zobaczyć tę część, która jeszcze oparła się cywilizacji. Trochę z duszą na ramieniu zagłębiłem się w wąskie uliczki. Myślę sobie, że w tak biednej okolicy jak zobaczą białego człowieka i to samego mogą pomyśleć że to łatwy cel. Za chwilę wyskoczy stado ninja, otoczą mnie, zaczną machać nogami i ktoś mi tu sprzeda kosę w brzuch. Zupełnie niepotrzebnie się obawiałem. Napotykani w uliczkach ludzie uśmiechali się do mnie i przyjaźnie machali. Czasami udawało mi się zajrzeć przez uchylone drzwi na podwórko, gdzie najczęściej widać było jakieś walające się rupiecie, suszące się pranie i czasami krzątających się starszych ludzi. Tutaj domy nie mają kanalizacji więc co kilka wejść znajduje się publiczna toaleta jakości hmmm... powiedziałbym daleko odbiegającej od przyjętych w Europie standardów. O kabinach czy muszlach można zapomnieć, raczej tylko dziury w podłodze. Jak jest podwyższony standard to znajdziemy kawałek jakiejś przegrody między stanowiskami :) Częściej można się natknąć na kucającego przy ścianie Chińczyka z akurat wytrzeszczonymi oczami. Właściwie to nie wiadomo jak się zachować w takiej sytuacji. Odczekać chwilę i dać mu zrobić swoje, czy całkowicie go ignorując obsikać ścianę obok. Dla nich to pewnie normalne, dla mnie trochę nie. Trochę pospacerowałem po okolicy i powoli zacząłem znowu zbliżać się do głównych ulic miasta. Hutongi stanowią jakby wyłączoną enklawę gdzie życie płynie zupełnie innym tempem, a dosłownie za murem tętni wielomilionowa metropolia.