Jest około południa. Jadąc do Chin miałem oczywiście plany zakupowe, bo przecież połowa wszystkiego co jest na świecie pochodzi z tego właśnie kraju. Kultowym miejscem w Pekinie na zakupy jest Silk Market. 5 pięter sklepów, w których można kupić wszystko znanych marek, aczkolwiek nie do końca wyprodukowane przez te firmy. Mówiąc wprost jest tam ogromna ilość sklepów oferujących podróby. Jedne lepszej inne gorszej jakości, ale każdy coś tam znajdzie dla siebie. Co ciekawe ten sam produkt można kupić w Chinach w różnych cenach w zależności od tego jak dobrej jakości ma on być. Te droższe nie różnią się niczym od oryginałów, te tańsze rozpadają się po jednym dniu. Sprzedawcy stoją przed swoimi sklepami, wszyscy wołają, wciągają do siebie, nie można nigdzie się zatrzymać i nic spokojnie obejrzeć bo już stoi nad głową tłum Chińczyków wciskających wszystko na siłę. Sklepy są podzielone tematycznie piętrami. Osobno ciuchy, buty, walizki, zabawki, wyroby jubilerskie, okulary i co kto sobie wymyśli. Tam jest tylko jedna rada żeby przeżyć. Trzeba poruszać się stadnie. Grupa jest sekretem dobrych zakupów. Pojedyncze jednostki jak ja nie są w stanie się obronić. Miałem ze sobą listę tego co mniej więcej chciałem kupić i zdjęcia na ipadzie, ale w takich warunkach ciężko wyjść z tym co się chciało. Podszedłem do tematu w ten sposób, że założyłem sobie wyjazd w to miejsce na dwa razy. Pierwszy bardziej na rozeznanie tematu, co gdzie jest, jakie mniej więcej ceny itp. Za drugim razem zakupy. Założenie okazało się do pewnego stopnia skuteczne. Ceny wyjściowe jakie proponowali były zaporowe, ale po krótkiej rozmowie typu „skąd jesteś” „twoja cena mnie zabija” „jakie jest twoje maksimum” i wychodzeniu ze sklepu udawało się zbić na 25%–30% ceny początkowej. Pierwszego dnia w Silk Markecie kupiłem kilka różnych herbat, dla córki plecak i bluzkę, a sobie zegarek – mój pierwszy Rolex :)