Wylot z Poznania wcześnie rano. Problem żeby około 4:00 w nocy złapać taksówkę na lotnisko bo, ci którzy jeżdżą w nocy już zjechali, a ci którzy zaczynają rano jeszcze nie wyjechali. Po obdzwonieniu kilku korporacji w końcu się udaje, ale przyjedzie za pół godziny. Na lotnisku afera, bo Kindze zabierają szwajcarski scyzoryk, z którym leciała już kilka razy do różnych krajów i nigdy nigdzie nie było problemu, bo mieści się w bezpiecznym wymiarze, a w Poznaniu na wioskowym lotnisku jakiś nadgorliwiec się przyczepił. A udław się. Wylot o czasie, w Rzymie Ciampino lądujemy o 11:30. Zaraz pakujemy się do pierwszego autobusu do centrum. Najpierw wpuszczają tych, którzy mają rezerwację, a jeśli zostaną miejsca to można kupić bilet u obsługi na przystanku. Zazwyczaj zostaje niewiele miejsc i jest trochę drożej przy kupnie w Rzymie, więc lepiej mieć rezerwację. Do centrum jedziemy około 40 minut. Autobus zatrzymuje się przy Roma Termini - kolejowym dworcu głównym. Idziemy niespiesznie w stronę kwatery. Kinga wymyśliła jeszcze, że chce gdzieś zobaczyć jakieś ruiny, no to nadkładamy trochę, ale spoko.