Mamy domek u Fernando przy samym morzu. Dosłownie z tarasu są schodki do wody. Obok zaraz jest plaża, na której jest dosłownie kilka osób. Cały dzień spędzamy leniuchując, na przemian wygrzewając się i kąpiąc. Po powrocie do casy Natalia urządza wyścigi krabów. Na schodkach prowadzących do wody znajduje ich dość sporo. Ustawia w rzędzie i każe im się ścigać. Kraby nie za bardzo chcą współpracować i albo chowają się do muszli, albo rozłażą się w różnych kierunkach, ale my mamy niezłą bekę :) Wieczorem idziemy do miejscowej knajpki, gdzie przy zachodzie słońca jemy kolację. Zamówiliśmy rybę świeżo przywiezioną przez rybaków. Niestety pani w kuchni zrobiła ją na pół surową. Trudno, chociaż widoki mieliśmy ładne.