Z lotniska transfer na parking i dalej nawigacja poprowadziła nas plątaniną holenderskich autostrad. Gdyby nie nawigacja namordowalibyśmy się żeby wyjechać na właściwą drogę. Po ciemku w padającym śniegu jechać tylko na znaki byłoby ciężko. W pewnym momencie śnieg zaczął padać tak mocno że z trzech pasów na autostradzie przejezdny zrobił się tylko jeden i to na zasadzie że jedzie tir 60 na godzinę i rozgarnia śnieg a za nim grzecznie w rządku osobówki i nikt nawet nie pomyśli żeby zabrać się za wyprzedzanie. Na granicy holendersko – niemieckiej przestało padać jak by ktoś nożem uciął. Teraz w poprzek całych Niemiec do Świecka i dalej do Poznania. Sukcesywnie im bliżej domu tym bardziej spadała temperatura by w Poznaniu pokazać -8 stopni. Do domu zajechaliśmy coś koło czwartej nad ranem. Wnieśliśmy bagaże i padliśmy umordowani podróżą, ale było warto. Kiedy tutaj wszyscy marzli my leżeliśmy na słonecznych plażach.