Zaczęliśmy czytać najróżniejsze relacje z podróży na Ukrainę i do Mołdawii. Rumunię znaliśmy z przed ośmiu lat, kiedy jechaliśmy tamtędy do Bułgarii, i nie mieliśmy o niej najlepszego zdania, więc też kilka blogów dla porównania przeczytaliśmy. Ogólnie z tego co wyczytaliśmy obraz rysował się taki:
Rumunia - kraj mlekiem i miodem płynący, pełen spokój, wspaniałe krajobrazy. Z tego co my pamiętaliśmy, to watahy dzikich psów, Cyganie rzucający kamieniami w samochody, bardzo słabe drogi, wozy drabiniaste ciągnione przez konie. Albo byliśmy w innej Rumunii, albo zrobili taki skok cywilizacyjny.
Mołdawia – za 10 zł żyjesz jak król przez miesiąc. Podeszliśmy do tego dość sceptycznie. Pojedziemy zobaczymy
Za to Ukraina – okradną, zabiją i zjedzą cię od razu po przekroczeniu granicy. Hordy milicjantów wymuszających łapówki co kilka kilometrów, dziury w drodze że całe samochody wpadają i w ogóle tego typu historie :) Mam w pracy dwóch Ukraińców. Pośmialiśmy się, pokiwali głowami i powiedzieli jedź spokojnie i ciesz się urlopem.
Ustaliliśmy gdzie w danym kraju jedziemy, co chcemy robić, ile czasu nam to zajmie i powstał plan wyjazdu. Z zarezerwowaniem kwater nie było żadnego problemu – ceny bardzo przystępne. Założyliśmy że chcemy spędzić tydzień nad Morzem Czarnym i to był termin, który swobodnie modyfikowaliśmy w jedną i drugą stronę w zależności od tego ile dni chcemy spędzić przed i po na innych atrakcjach, których w tym blogu nie zabraknie i szczerze zapraszam do lektury. Postaram się jak najwierniej i prawdziwie opisać miejsca, w których oczywiście naszych rodaków nie brakuje, ale nie są to rejony, aż tak bardzo popularne. Może komuś się przyda przy planowaniu swoich podróży.