Geoblog.pl    robas    Podróże    Powrót do przeszłości - jedziemy na wschód    Dzień wyjazdu
Zwiń mapę
2017
15
cze

Dzień wyjazdu

 
Polska
Polska, Medyka
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 508 km
 
Początkowo zakładaliśmy że pierwsze dwa dni spędzimy we Lwowie. Kiedy jednak zaczęliśmy liczyć stwierdziliśmy że zabraknie nam czasu i Lwów musimy zostawić na inny wyjazd. Z Poznania mało co lata, ale do Lwowa akurat jest połączenie, to sobie kiedyś na weekend skoczymy. Czyli jedziemy jakieś dwieście kilometrów dalej do małej miejscowości Lazeshchyna. A dlaczego akurat tam? Już niedługo będzie wiadomo. Mamy do zrobienia przeszło 1000 km i do tego nieprzewidywalną granicę, po przejechaniu której jeszcze popchniemy zegarki o godzinę. Trzeba wyjechać naprawdę wcześnie rano. Całe szczęście że akurat są najdłuższe dni.
Zapakowaliśmy się naprawdę bardzo mocno, bo w planie były góry, więc kurtki i duże buty. Możliwe że biwak, więc namiot, materac, kuchenka, menażka jakieś żarcie w słoikach i paczkach, oczywiście sprzęt plażowy, dziewczyny wzięły z szaf chyba wszystko co miały. Nie wiem jak to jest, ale za każdym razem po włożeniu pierwszych trzech toreb wydaje się, że nic więcej w bagażniku się nie zmieści, a potem okazuje się że mieści się pierdyliard razy więcej. Gdzie? Nie mam pojęcia. Ten samochód nie ma dna. Za każdym razem pakujemy w niego pół domu i to się chowa pod roletę.
Pierwsza przeszkoda pojawiła się na autostradzie miedzy Wrocławiem a Katowicami. Wypadek, autostrada całkowicie zablokowana, 10 kilometrowy korek i dwie godziny stania w szczerym polu. Te dwie godziny w perspektywie tak dalekiej trasy bardzo były nie na rękę. Tym bardziej że jak to wszystko ruszyło to na bramkach na autostradzie znowu powstała wielka kolejka. No cóż, za to mieliśmy niepowtarzalną okazję do sesji zdjęciowej na środku autostrady. Na granicę w Korczowej docieramy około 13:00 a tam kolejka po horyzont. Chwilę postaliśmy, ale nic się nie dzieje. Wysyłam Kingę na zwiady, żeby popytała jak to szybko idzie. Wraca po 10 – 15 minutach i mówi, że w ogóle nie idzie. Zresztą zdążyłem zauważyć że nic nie podjechałem przez ten czas. Patrzymy na mapę i szybka decyzja. Jedziemy na przejście w Medyce. To była słuszna decyzja. Jest co prawda kolejka i starzy bywalcy szacują ją na około godzinę, ale przynajmniej się posuwa. Teraz po krótce opiszę jak wygląda przekroczenie naszej wschodniej granicy bo muszę przyznać że wprawiło mnie to w… i tu mi brakuje słowa. Zdziwienie, wesołość, osłupienie… Pierwsza rzecz to szlaban po Polskiej stronie przez który wpuszczanych jest jednorazowo po kilkanaście aut, które podjeżdżają do kilku stanowisk Polskich pograniczników. Dopiero jak się z nimi uporają i zrobi się pusto wpuszczane są następne. Teraz jedziemy do Ukraińców i tu zaczyna się show. Pierwszy wpisuje na kartce numer rejestracyjny samochodu i ilość osób i przystawia pieczątkę. Po co? Nie mam pojęcia. I chyba nikt włącznie z nim nie wie. Dostajesz tą kartkę, tylko jej nie zgub. Podjeżdżasz do kolejki do odprawy. Tu przychodzi ukraińska celniczka i zabiera paszporty z kilku samochodów na raz. Ma ich dość sporo i po chwili powstaje ogólny chaos bo oczywiście już nie wiadomo który jest czyj i następuje mozolne przeszukiwanie. Kolejny raz nasuwa się pytanie po co jej te wszystkie paszporty na raz? Widzę że tubylcy idą do budki pogranicznika i odbierają te paszporty to my też idziemy. Ukrainiec z wyglądu przypominający niedźwiedzia pogonił dziewczyny do samochodu, a mi kazał zostać. Gdzieś w zakamarkach pamięci przypominam sobie rosyjski z czasów szkoły podstawowej i coś tam dukam, a ten sobie pogawędkę ze mną urządził. A dlaczego przez to przejście, a jak długa kolejka w Korczowej, a gdzie jedziemy, a czemu chodzić po ukraińskich górach, a w Polsce nie macie gór? Gada i gada. Wreszcie przywalił pieczątki i na tą kartkę też i pani co pozabierała paszporty i siedziała razem z nim też i powiedział jedź. Jak jedź jak przede mną kolejka z której nie da się wyjechać, ani objechać tego bokiem bo ukraińscy celnicy trzepią swoich krajan i zblokowali całe przejście. Wreszcie się wydostajemy z tego bałaganu i podjeżdżamy do żołnierza, któremu oddajemy kartkę z numerem auta, ilością osób i pieczątkami. Ufff…
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (4)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
robas
Robert
zwiedził 17% świata (34 państwa)
Zasoby: 314 wpisów314 146 komentarzy146 3092 zdjęcia3092 39 plików multimedialnych39
 
Moje podróżewięcej
01.05.2019 - 03.05.2019
 
 
17.06.2018 - 29.06.2018