Następnego dnia nasz znajomy chciał nam pokazać jeszcze jedną atrakcję Wiednia i zabrał nas na Prater. Córka pooglądała różne straszydła, przejechała się ciuchcią itp. Kiedy myśleliśmy że to już koniec kolega zaprowadził nas do rolercostera i zanim się spostrzegliśmy już jechaliśmy z żoną wagonikiem do góry. Wrażenia niesamowite. Podjazdy, zjazdy, pętle, czasami miałem wrażenie że wszystko pod nami się urywa i spadamy w przepaść. Kiedy wysiadłem nogi miałem jak z waty.