Kolejny dzień kolejna atrakcja. W ogóle cały ten wyjazd od początku jest wielką przygodą. Każdy przejechany kilometr to frajda. Nigdy nie wiadomo co będzie za kolejnym zakrętem. Zajeżdżamy nad Jeziora Plitvickie. Pogoda nie rozpieszcza, jest mżawka, ale idziemy. Chodzimy drewnianymi kładkami, woda przezroczysta, wkoło pełno ryb, wodospady. Po tym chodzeniu zgłodnieliśmy i poszliśmy na obiad na stołówkę rodem z poprzedniej epoki. Ceny za to były europejskie, a w menu goveda juha :) - kto próbował ten wie co to jest.