Dojeżdżamy już wieczorem, robi się już ciemno. Odnajdujemy naszą kwaterę, wita nas bardzo sympatyczna Marija. Mam okazję przypomnieć sobie język rosyjski bo to głównie w nim porozumiewają się miejscowi, no i oczywiście wszystkie napisy są cyrylicą. Miasteczko jest naprawdę fajne. Dobrze trafiliśmy. Są dwie plaże, jedna bardziej w centrum, druga znacznie większa na obrzeżu. Chodzimy na tą drugą, w pobliżu jest pełno budek z jedzeniem, lodami, zabawkami i tym wszystkim co zawsze jest nad morzem. Pogoda jest rewelacyjna. Klimat typowo wakacyjny, ciepło, woda w morzu czarnym też ciepła, córki nie idzie wyciągnąć na brzeg. Testujemy miejscowe potrawy, szopską robimy sami codziennie do tego Zagorka i miejscowe wina. Wieczorem spacery po starym mieście i imprezy w klubie przy plaży. Niestety chyba na drugi dzień w czasie spaceru w piasek wpadł aparat fotograficzny. Zapiaszczył i zatarł się tak, że nie dało się go już używać. Kolejne zdjęcia robiliśmy już tylko kamerą, ale wychodziły dość słabej jakości.