Mieliśmy tylko mapę Europy, bez mniejszych dróg, no i oczywiście nie mieliśmy mapy Istambułu. Stwierdziliśmy że kupimy po drodze już w Turcji na jakiejś stacji benzynowej. Powiem tak: kto przeżył jazdę w Turcji ten sobie poradzi wszędzie. Zdenerwowany to delikatne pojęcie tego jaki był mój stan emocjonalny w czasie tej drogi. Sposób jazdy tureckich kierowców jest daleki od tego, który znamy na co dzień. Znaki drogowe i przepisy ruchu są jedynie propozycją tego w jaki sposób należy się poruszać. Tak naprawdę nie obowiązują żadne przepisy, pierwszeństwo ma ten kto ma głośniejszy klakson. Całą drogę zastanawiałem się co zrobię w przypadku jakiejś awarii samochodu czy też wypadku. Skąd tu ściągnąć pomoc? Miałem wykupiony assistance, ale do tej pory się zastanawiam czy jak bym zadzwonił na infolinię i powiedział że stoję w polu gdzieś w Turcji to by mi pomogli czy zabili śmiechem.
Wjechaliśmy na autostradę prowadzącą do Istambułu. Pierwsza stacja benzynowa, obeszliśmy cały sklep, nie ma map. Pomyśleliśmy – no dobra, może akurat nie mają. Na drugiej i trzeciej też nie mieli.