Trochę zgłodnieliśmy no i oczywiście co zjeść w Stambule jak nie kebab. I tu zaskoczenie. Oczywiście w okolicy starego miasta roiło się od knajp, przed każdą stał naganiacz, który jak tylko zatrzymaliśmy się żeby zobaczyć menu wciągał nas na siłę do środka. Rzecz jasna wszyscy mieli kebab w swojej ofercie, ale ja miałem ochotę na kebab w bułce, taki jak u nas. Tam był podawany na talerzu z surówką frytkami lub jako tortilla zawijany w cienki placek. Był też w formie szaszłyków, ale w bułce nie mieli. W końcu znaleźliśmy gdzieś pod nazwą sandwich, ale to też nie było to.