Następnego dnia rano wyjeżdżamy w kierunku Chamonix. Po drodze patrzymy z niepokojem na chmury, których jest dość dużo. Jeżeli pogoda się utrzyma to mogą być kiepskie widoki na góry. Na szczęście zrobiło się ładnie i do Chamonix wjeżdżamy w pełnym słońcu. W pewnym momencie nad drogą, którą jedziemy przesuwa się wagonik jadący w kierunku szczytu Aiguille du Midi – to nasz cel, dzisiaj chcemy tam być. Szybko znajdujemy parking i wyciągamy z bagaży kurtki. Przy pakowaniu w domu była trochę konsternacja, jedziemy na wakacje do Hiszpanii i zabieramy ciepłe kurtki i czapki? Teraz się przydadzą. Na dole pogoda jest na krótki rękaw, na górze leży gruba pokrywa śniegu. Idziemy do stacji kolejki kupić bilety. Tak, czytałem ile kosztuje wjazd. Tak, wiedziałem, ale człowiek po cichu liczył że może coś się zmieniło. Nie zmieniło się. Cena w dalszym ciągu jak na nasze warunki jest powalająca, ale co tam, raz się żyje, drugiej okazji może już nie być, a potem człowiek pluł by sobie w brodę. Jedziemy.