Kolejne kilka dni spędzamy na plaży, a wieczorami dobrze się bawimy. Zwyczajem już się stało wypijania w hotelowym barze dzbanka Sangrii. Jest pyszna. Dzbanek pełen wina, do tego wkrojone pomarańcza, cukier i lód mmmmm.... rewelacja. Podczas jednego z wieczorów w hotelu urządzony jest wieczór flamenco. Natalka, wychodząc z windy wprost do holu w którym miał być pokaz, w stroju do flamenco, o którym pisałem wyżej dostała burzę oklasków bo widzowie myśleli że rozpoczyna się spektakl. Córka niczym nie speszona dumnie przedefilowała przed wszystkimi i usiadła razem z publicznością. W trakcie pokazu kilka razy wchodziła na scenę i tańczyła razem z aktorami w ogóle się nie przejmując. Ja też zostałem w to wciągnięty. Wybrano mnie z publiczności do pokazowej lekcji nauki tańca, a że byłem już po wspomnianej Sangrii to cały hotel zataczał się ze śmiechu. Wczułem się w ten nastrój i odstawiłem wtedy niezły kabaret. Zabawa była na prawdę super :)