Rano zjadamy szybkie śniadanie i ruszamy w miasto, bo zobaczyć chcemy jak najwięcej, a czas jak zawsze nas goni. Budapeszt budzi się dopiero po wczorajszym rozbawionym wieczorze, który przeciągnął się do późnych godzin nocnych. Miejscami widać jeszcze na ławkach czy na trawie w parku tych, którym nie udało się wrócić o własnych siłach do domu. Nikt im nie przeszkadza, śpią sobie spokojnie, a ciepła noc i promienie porannego słońca sprawiają, że można w ten sposób odespać sobie zabawę bez obawy, że się zmarznie. Idziemy w stronę Dunaju. Przechodzimy mostem na stronę Budy i starym wagonikiem kolejki wjeżdżamy na wzgórze zamkowe. Zwiedzamy Zamek Królewski. Trzeba przyznać że robi naprawdę duże wrażenie swoim ogromem. Dość powiedzieć że na jego terenie znajdują się obecnie galerie, muzea, fontanny, wspaniale utrzymane tereny zieleni, liczne pomniki i ujeżdżalnia koni. Ze wzgórza roztacza się cudowny widok na miasto. Karmimy oczy wspaniałymi widokami i chciałoby się spędzić tam naprawdę dużo, dużo więcej czasu niż mogliśmy sobie na to pozwolić. Następnie idziemy starymi uliczkami w kierunku Baszty Rybackiej. Tu mamy wrażenie, że znaleźliśmy się w zupełnie innym świecie. Architektonicznie budowla nie pasuje zupełnie do niczego, a wygląda jak jakaś bajkowa wieża, tylko księżniczki brak. Okrągła, z mnóstwem okien, schodków i tarasów, z których również są wspaniałe widoki – rewelacja. Powoli musimy już schodzić w dół, chociaż robimy to bardzo niechętnie, bo cały czas mamy w głowie widoki, które działaj jak magnes i nie chcą dać o sobie zapomnieć. Jedno spojrzenie na zegarek i już wiemy że nie zobaczymy wszystkiego co sobie zaplanowaliśmy. Chcieliśmy pojechać w jeszcze kilka innych miejsc w Budapeszcie, ale czas nieubłaganie popycha wskazówki. Cóż... to kolejny pretekst żeby wrócić jeszcze kiedyś do tego wspaniałego miasta i zachwycić się nim kolejny raz. Idziemy jeszcze na obiad – taki typowo węgierski. W jednej z piwnic zamawiamy kolejny raz zupę gulaszową, a na drugie danie kluski z kurczakiem i papryką. Jest takie jak powinno – pali! Po obiedzie pakujemy się i ruszamy w dalsza drogę w kierunku Grecji.