Do końca już nigdzie się nie ruszaliśmy. Tylko plaża i morze. Poszliśmy jeszcze na targ, który odbywa się raz w tygodniu, gdzie okoliczni rolnicy sprzedają swoje produkty. Na straganie z oliwkami było ich chyba z 15 rodzajów. Po kolei smakowaliśmy każdą, jedne lepsze inne gorsze i wreszcie jest. To jest to. Czarna oliwka, aż słodka w smaku była zdecydowanie najlepsza. Zupełnie inna niż te cierpkie zielone. Wzięliśmy całą beczułkę do której nalano nam jeszcze specjalnej zalewy. W domu stały jeszcze jakieś pół roku zanim opróżniliśmy ją do końca. Rewelacyjne były też pomarańcza rwane prosto z gałęzi, tak słodkich jeszcze nigdy nie jadłem. Poza tym najróżniejszego rodzaju nektarynki, figi, arbuzy i inne smakowite owoce. Był też jeden stragan, który wzbudzał duże zainteresowanie turystów z owocami morza. Dzieciom najbardziej podobały się rozłażące się co chwilę na boki kraby. Poszliśmy też jeszcze raz do knajpki, w której poprzednio tak nam smakowało. I tym razem się nie zawiedliśmy. Żona zamówiła sobie szaszłyki z różnych rodzajów mięsa, córka musakę, a ja ośmiornicę. Wszystkiego dopełniła sałatka grecka i piwo Mythos. Jedzenie było pyszne. Tak dobiegły końca nasze wakacje w Grecji. Jak zawsze przywieźliśmy kilka butelek wina i miejscowe specjały.