W drodze do domu zatrzymaliśmy się w Skopje w Macedonii. Wjeżdżając do miasta mijamy polski konwój KFOR jadący w przeciwnym kierunku. Następnie napotykamy ogromny, otoczony wielkim murem budynek, w którym mieszczą się wszystkie ambasady. Robimy zdjęcie, ale chyba nie można bo od razu wyskakuje wartownik. Uwagę przykuwa twierdza na wzgórzu, zostawiamy przy niej samochód i chcemy iść pozwiedzać. Niestety jest nieczynna. Idziemy więc do centrum. Chodzimy trochę uliczkami starego miasta, cały czas czując na sobie wzrok miejscowych. Może to tylko złudzenie, a może faktycznie tak było, ale czułem się tam dość dziwnie i niezbyt bezpiecznie. W centrum napotykamy na coś dziwnego - przynajmniej dla mnie. Stoi tam pomnik Aleksandra Macedońskiego na koniu i ma zatkniętą... flagę Albani. Ja wiem że to Bałkany i ludność jest tam wymieszana, jest wiele mniejszości narodowych, ale byłem tym naprawdę zaskoczony. To tak jakby w Warszawie na Kolumnie Zygmunta była flaga jakiegoś innego kraju. Jeżeli jest ktoś kto orientuje się w historii tego regionu lub geopolityce na tyle żeby to wyjaśnić to bardzo proszę o jakiś komentarz. Po jakichś 2 godzinach jedziemy dalej. Serbię przejeżdżamy bez problemu i wieczorem docieramy do Szeged na Węgrzech.