Po zakupach miałem jeszcze pół wolnego dnia, dlatego też obiecałem sobie że dzisiaj muszę zdążyć na ceremonię opuszczenia flagi na Placu Niebiańskiego Spokoju. Najpierw jednak poszedłem do knajpki gdzie codziennie chodziłem na obiad. Szefowa z daleka już do mnie machała i zapraszała. Dzisiaj jakaś mała porcja makaronu z pędami bambusa, fasolki i kto wie co tam jeszcze. Oczywiście do tego piwko. Cena za wszystko tylko 23 RMB. Nie objadam się, ponieważ mam w planie wieczorem pójść na kaczkę po pekińsku. Z obiadu idę bezpośrednio na Plac. Dzisiaj klapki na oczy, nie dać się nikomu zaczepić po drodze. Udało się. Zdążyłem. Po chwili ruch na jednej z głównych ulic Pekinu zostaje zatrzymany a z bramy Zakazanego Miasta wychodzi oddział żołnierzy, przemaszerowuje przez ulicę i wchodzi na plac. Następnie flaga w uroczysty sposób zostaje opuszczona i złożona, a oddział przemaszerowuje z powrotem. Po tej ceremonii wszyscy przebywający na placu ludzie zostają grzecznie ale stanowczo poproszeni o opuszczenie go i plac zostaje zamknięty do wschodu słońca następnego dnia. I tak codziennie. Pomyślałem sobie że w Polsce na tak wielkiej przestrzeni w środku miasta zaraz stałoby 200 ogródków z piwem i życie tętniłoby do rana, a tam władza chyba w dalszym ciągu trochę się boi jakichś takich większych zgromadzeń.
Po opuszczeniu flagi idę jak co dzień zjeść jakiegoś robala. Chodzę miedzy tymi straganami nie wiem na co się zdecydować. W końcu pada na langusty. Smażone na patyku na rozgrzanej blasze, przyprawione ostrym sosem. Upaprałem się tym, bo trzeba to było rękoma wcinać ale całkiem dobre. Zresztą na filmie widać że mi smakuje. Cena: 30 RMB
Wieczorem mimo iż nie jestem głodny wychodzę do jakiejś lepszej restauracji nieopodal hotelu na kaczkę po pekińsku. No bo jak to by mogło być że będąc w Pekinie nie jadłem tego dania. Przeglądając menu trafiam na coś co ma w opisie kaczkę ale nie wygląda mi to na kaczkę po pekińsku. Pytam kelnerkę, a ona w kółko „duck” „duck” Nic więcej z niej nie wycisnąłem. Postanawiam zaryzykować i ponoszę totalną porażkę. To co dostaję na talerzu może i jest kaczką, ale na pewno nie po pekińsku. Po prostu sam kawałek mięsa, bez niczego – tragedia kulinarna. Wielce rozczarowany zjadam to co dostałem i opuszczam to miejsce. Na szczęście mam jeszcze jutro i będę szukał w tylu miejscach, aż nie trafię na to danie.