Jechaliśmy już tą trasą 2 lata wcześniej więc nie była ona dla nas zaskoczeniem. Postanowiliśmy jednak wprowadzić pewne modyfikacje. Jak zawsze chciałem zatrzymać się na noc w Budapeszcie, ale to wiązałoby się z jechaniem 3 dni, bo na pewno poszlibyśmy wieczorem pochodzić po mieście, a co za tym idzie nie ruszylibyśmy o świcie dnia następnego tylko około południa. Kinga przekonała mnie żebyśmy dojechali do Szeged. Niby tylko niecałe 200 km dalej, ale zawsze bliżej celu i pokusa mniejsza żeby zasiedzieć się w jakiejś piwniczce. Ok. Zarezerwowała jakiś nocleg żeby nie trzeba było szukać na miejscu. Zajechaliśmy jeszcze za jasnego, ale po rozpakowaniu najpotrzebniejszych bagaży zapadł już zmrok. Postanowiliśmy przejść się do centrum i trafiliśmy na jakiś jarmark. Oczywiście były przysmaki kuchni węgierskiej. Kinga zobaczyła że mi się zaświeciły oczy i zamówiliśmy jakąś długaśną smażoną kiełbachę, którą jedliśmy we trójkę. Po powrocie padliśmy zmęczeni całodzienną jazdą.