Mamy problem ze spakowaniem się. Chodzi oczywiście o kilogramy. Mimo że bierzemy 3 podręczne i jeden duży rejestrowany bagaż, nasza waga w domu ciągle pokazuje za dużo kilogramów. Wszystko przez to że mamy zamiar wchodzić na wulkan El Teide, a to ponad 3700mnpm. Trzeba zabrać ciepłe ciuchy i buty do chodzenia po górach, a to waży. W końcu decyzja, zakładamy to na siebie. Teraz waga jest ok.
Z Poznania do Berlina jedziemy samochodem. Auto zostawiamy na samoobsługowym parkingu parę minut od lotniska. Ceny umiarkowane. Taniej wyszłoby pojechać polskim busem , ale musielibyśmy spędzić całą noc na lotnisku więc daliśmy spokój. Nadajemy bagaż rejestrowany, waga pokazuje 19,8kg hehe. Idziemy do kontroli bezpieczeństwa i tu zaczyna się show. Czerwiec, lecimy na Kanary, a my ubrani jak na biegun. Zaczynamy wyjmować ze wszystkich kieszeni ładowarki, aparaty, telefony, kamera, książka, uzbierałem tego wszystkiego dwie skrzynki. Podobnie Kinga i Natalia. Wszystko co przeważało nasz bagaż mieliśmy na sobie. Pan popatrzył na nas z politowaniem i o nic nie pytał. Lecimy Norwegianem, to pierwszy lot Natalii, więc wszystko dla niej jest ciekawe. Cały ten rytuał przed wejściem do samolotu, stewardesy pokazujące procedury, start i w ogóle. Po kilku godzinach lotu mówi nam że widać wyspy na oceanie. Faktycznie błękitne niebo i tylko nad każdą z wysp wiszą chmury. Każda z nich wytwarza swój własny mikroklimat.