Po trzech dniach spędzonych na przemian na plaży i w basenie jedziemy do Siam Parku czyli ogromnego aquaparku. Jedziemy oczywiście miejscowym PKS-em i znowu karmimy oczy pięknymi widokami. Na miejscu kupujemy bilet łączony, na który wejdziemy wszyscy do Siam Parku i do Loro Parku. Chociaż cena jest niemała to przy rodzinie odwiedzającej oba te miejsca wychodzi najlepiej. Z Natalią ruszamy zaraz na zjeżdżalnie. Tym razem nie robię błędu z innych aquaparków i nie idę z nią od razu na jakieś duże zjeżdżalnie tylko daję jej się oswoić najpierw na mniejszych. Po kilku zjazdach jest już ok i ruszamy na coraz stromsze. Na jednych na tyłku, na innych na pontonach, na jeszcze innej na śledzia na materacu. Mijają godziny a my góra – dół, góra – dół. Zabawa jest super. Co jakiś czas włączają się syreny oznaczające że za chwilę w ogromnym basenie będą fale i to takie, które fajnie nas sponiewierają. Kinga nie jest entuzjastką basenów więc raczej zażywa kąpieli słonecznych na leżaku. W końcu idę się ustawić w długą kolejkę do gigantycznej i bardzo stromej zjeżdżalni. Stoję około godziny. Każdy zjeżdżający przechodzi osobny instruktarz, nie można mieć na sobie żadnych zegarków, łańcuszków, okularów nic co mogłoby zahaczyć i spowodować uraz. W końcu siadam na szczycie, dwa metry rozbiegówki i nagle leci się w przepaść. Zjeżdżalnia jest tak stroma, że ma się wrażenie swobodnego spadania, a świat miga przed oczami w zawrotnym tempie. Na koniec przepływa w przezroczystej rurze przez basen z rybami, ale dzieje się to z taką prędkością, że nie sposób cokolwiek zauważyć. Wszystko trwa może 5 sekund, ale warto. Spędzamy w Siam Parku cały dzień. Byliśmy już w wielu Aquaparkach, ale ten jak do tej pory był najlepszy.