W Hiszpanii bardzo popularne jest mojito, no to Kinga w hotelowym barze sobie zamówiła… coś co miało to przypominać. Było paskudne jak oranżada w proszku. Postanowiliśmy zrobić prawdziwe, tym bardziej że składników nie brakowało. Kilka dni wcześniej w jakimś sklepie kupiliśmy 5 litrową wodę, została jakaś mniejsza połowa. Do tego kupiliśmy butelkę rumu i sok z limonki. Reszta składników jakoś się napatoczyła. Całą miseczkę limonek, kieszenie pełne saszetek z cukrem i słomki przynieśliśmy z kolacji. Po drodze z ogródka zawinęliśmy cały krzaczek mięty. I jeszcze dziewczyny poszły do baru poprosić o lód, że niby się poparzyły i chcą się obłożyć. Każda przyniosła pełne dwie szklanki. To wszystko trafiło do baniaka z wodą i wymieszaliśmy. Smak rewelacyjny. Rozstawiliśmy się z naszym barem na tarasie, zaprosiliśmy Polaków z pokoju obok i siedzieliśmy sącząc nasz trunek do późnej nocy :)