Wróciliśmy z tym całym majdanem do hotelu i postanawiamy wypożyczyć na 3 dni samochód. Pojeździmy trochę po kraju, może gdzie indziej będzie inaczej. Obok hotelu jest kilka wypożyczalni, wiec sprawa wydawała się łatwa. Taaa… W pierwszej facet mówił tylko po Francusku, więc sobie nie pogadaliśmy. W drugiej mieli samochody z trochę wyższej półki, więc szybko się pożegnaliśmy, bo naprawdę nie był nam taki potrzebny. W trzeciej już prawie było dobrze, do momentu kiedy zapytaliśmy o nawigację, a ten mi rzuca mapę i mówi że to jest moja nawigacja. Po pierwsze nie spodobało mi się jego zachowanie, a po drugie z mapą to mogę jeździć po Europie gdzie drogi są opisane i w ogóle są jakieś znaki, a nie w Maroku po górskich ścieżkach gdzie na znakach są tylko jakieś węże. Trochę nam miny zrzedły, bo miało pójść łatwo, a tu problem za problemem. Poszliśmy kawałek dalej i w jakimś zakamarze znaleźliśmy maleńką wypożyczalnię. Sprawnie można było się porozumieć z miłą panią. Dogadaliśmy się że na jutro nie będzie miała auta, ale na pojutrze już tak. Opuściła mocno z oficjalnego cennika i dała w „gratisie” nawigację. Po poprzednich przejściach związanymi z handlem i usługami w tym kraju, wydała nam się tak sympatyczna i miała wszystko to co chcieliśmy że uznaliśmy ją za jakiś ewenement. Szybko się zdecydowaliśmy.