Kuba nie ma swoich tradycyjnych potraw narodowych. Właściwie ciężko powiedzieć że jest coś takiego jak kuchnia kubańska. A dlaczego? A dlatego, że dzięki gospodarce sterowanej centralnie przez rząd Fidela Castro w sklepach były i są nadal puste półki i nie ma z czego gotować, a co za tym idzie, nie ma tradycyjnej kuchni. Robi się to co akurat rzucą do sklepu. W poprzednim odcinku pokazywałem puste sklepy. Widzieliśmy też ryż i mąkę sprzedawane na kartki luzem z 50-kilogramowych worków. Są co prawda ryneczki, na których można kupić warzywa, owoce, a nawet mięso i ceny są dość niskie, ale dla nas, dla nich raczej nie. Dość powiedzieć, że banany w Polsce są tańsze niż na Kubie. Byliśmy parę razy na takim ryneczku, ale raczej w formie ciekawostki i jakichś drobnych zakupów. No bo co? Kurę kupię i będę gotował przez pół dnia? Zasada jest taka, że to co mają miejscowe jest bardzo tanie, to co sprowadzają bardzo drogie.
Opowiem teraz o naszej pierwszej wizycie w Kubańskiej knajpie. Celowo piszę knajpie bo na słowo „bar” to nie zasługuje. U nas sanepid zamknąłby to jeszcze przed wejściem do środka, ale zawsze chcemy zobaczyć prawdziwe życie, a nie to dla turystów więc my wchodzimy. Menu napisane kredą na tablicy, a my po hiszpańsku ni w ząb,. Natalia uczy się hiszpańskiego, ale tak jak się spodziewaliśmy pożytku z niej nie ma żadnego. No to na chybił trafił każdy pokazał paluchem na tablicy coś innego i czekamy co dostaniemy. Pierwszy na stole ląduje dzbanek z kranówą. Ale zanim się domyśliliśmy że to kranówa, każdy zdążył już się napić. No to jak jutro się pochorujemy to już wiemy od czego. Po chwili pani przynosi po miseczce zupy niewiadomojakiej. Może to fasolowa, sojowa, ciecierzycowa albo wszystkie razem. Szkoda że chłodna, ale da się zjeść. Dalej wchodzą drugie dania. Natalia wylosowała kurczaka, Kinga jakąś zelówkę, a ja rybę. Do tego po kawałku ziemniaka i garstce ryżu. No coś tam zjedliśmy, ale du.. nie urwało. Ok, robią co mogą. Na szczęście mamy z kraju różne kaszki, owsianki, ryż na mleku, to się tym wieczorem jeszcze poratowaliśmy.