Następnego dnia rano dziewczyny robią sobie na śniadanie znowu owsiankę, a ja mam jakiegoś hamburgera od wczoraj. Do tego kawa przywieziona z domu i jakoś funkcjonujemy, ale długo na tym nie pociągniemy, trzeba ogarnąć jakieś jedzenie. Idziemy na przystanek autobusowy z zamiarem pojechania na plażę i po drodze znajdujemy ryneczek. Kupiliśmy trochę owoców, banany, ale żadnych konkretów. Znajdujemy przystanek przy rondku koło dworca kolejowego przy skrzyżowaniu Avenida Belgica i Tunel de la Habana. Rozkładu jazdy brak, jak coś przyjedzie to jest. Zasada wsiadania do autobusu jest następująca: są dwie kolejki, pierwsza do miejsc siedzących i kierowca wpuszcza tylko tyle osób ile ma miejsc, następnie podjeżdża kawałek dalej i zabiera całą resztę stojącą w drugiej kolejce. Oczywiście możecie przejść z jednej do drugiej jeśli zabraknie miejsc, ale Kubańczycy o dziwo wolą poczekać i mieć miejsca siedzące w kolejnym autobusie. Cena za przejazd 1 CUP czyli ten tani pieniądz, czyli około 17 groszy płatne u kierowcy. Jedziesz jak długo chcesz. W autobusie siedzenia oznaczone na żółto są dla osób starszych, matek z dziećmi i takie tam, krótko mówiąc osób uprzywilejowanych i jak usiądziesz to zaraz ktoś cię wywali z niego. Autobus napchany do granic możliwości. Stoimy jak sardynki w puszce. Ale pomyślcie sobie jaka radocha jechać starym autobusem z Kubańczykami, przy okazji oglądając miasto i chłonąć ich codzienne życie. Jedziemy na plażę Santa Maria del Mar obok hotelu Tropicoco. Dalej ta plaża łączy się z Playa del Este i są to plaże uczęszczane głównie przez miejscowych. Turystów mało, a ci którzy są to także potrafią docenić to miejsce. To nie są kurortowi głośni, pijani angole czy Niemcy. Według nas to najlepsze plaże na Kubie. Wiem, zaraz znajdą się tacy, którzy powiedzą, że według nich są inne lepsze, ale nam podobało się najbardziej na tej. Autobus jedzie około pół godziny od Hawany. Najlepszym sposobem na dotarcie tam na własną rękę jest pobranie aplikacji na telefon Maps Me. Nam w zupełności to starczyło do ogarnięcia wszystkiego co chcieliśmy na Kubie. Z przystanku schodzi się dość mocno w dół około 500 metrów. I jesteśmy na plaży :) Miałki, ciepły piasek, turkusowa, ciepła woda. Jest wspaniale. Idziemy się kąpać w falach, wygrzewamy się na leżakach i cieszymy się jak dzieci. Tego nam było trzeba. W kraju zimno, ciemno, a tutaj raj.