Z plaży wracamy późnym popołudniem. Teraz trzeba się wdrapać pod tą górkę. Z autobusu wysiadamy na końcowym przystanku i wracamy sobie naszą ulicą Hawańską na kwaterę. Nagle przed nami taki oto widok. Idzie facet z rowerem środkiem ulicy i coś tam krzyczy. Do roweru ma przymocowane duże kartony. Nagle z jednego z balkonów na sznurku zjeżdża torba. Facet coś z niej wyciąga, potem coś wyciąga z kartonu, wkłada do torby i torba zostaje wciągnięta na balkon. Jest zbyt daleko od nas żebyśmy zobaczyli co tam było. Patrzymy po sobie i jedno pytanie „co on tam ma?” Nasza wrodzona ciekawość i wsadzanie nosa w różne miejsca dają o sobie znać. Podchodzimy do niego i zaglądamy mu w te kartony. Na naszych twarzach pojawiają się wielkie uśmiechy. Pieczywo. Jesteśmy uratowani, wreszcie coś do jedzenia. Znaleźliśmy kanał dystrybucji :) Bułki po 1 CUP czyli ten tani pieniądz. Dlatego właśnie warto trochę ich mieć, bo to na autobus miejski, na lody, na ryneczek, na bułki, na takie właśnie duperele. Gdzie indziej zaraz wołają CUC czyli te drogie pieniądze. Kupujemy 12 bułek. Mamy na dzisiaj na kolację i na śniadanie. Z domu przywieźliśmy też różne małe dżemiki, czekolady i takie tam różne więc będzie coś na obkład, bo tu słabiutko ze spożywką. Kupujemy też butelkę rumu Hawana Club w cenie coś około 3,5 CUC czyli mniej więcej 15 zł i butelkę miejscowej coli o nazwie Tu Cola. Wieczór upływa bardzo miło. Cały czas jesteśmy pod wrażeniem dzisiejszego plażowania, do tego najedzeni i nadrinkowani. Kinga w aplikacji Maps Me znajduje piekarnię kilka ulic od naszej kwatery. Teraz już wiemy gdzie szukać pieczywa.