Jak w tytule. Kolejny dzień jedziemy miejskim autobusem na plażę. Tym razem idziemy kawałek dalej i leżymy sobie pod palmami. Jest wspaniale. Ludzi niewiele, a widoki fantastyczne.
Po powrocie do Hawany idziemy do małej knajpki przy Parku Centralnym. Znaleźliśmy ją już wczoraj. To typowy fast food, menu obrazkowe, przynajmniej zrozumiałe. Pizza – tak to nazwijmy podana na kartce z drukarki i makaron z serem i kleksem sosu pomidorowego o szumnej nazwie spaghetti, to nasza dzisiejsza obiadokolacja. Po drodze zachodzimy też do piekarni i kupujemy bułki, którymi się dopchamy. Wieczorem wychodzimy do knajpy na mojito i cuba libre. Ceny w knajpie takie, że za jednego drinka w sklepie obok jest cała butelka Havana Club.