Kolejny dzień spędzamy ponownie na plaży w La Boca. Słońce, woda, świeże kokosy, lody, tak mija nam dzień. Popołudniu idziemy do knajpki na pizze. Dostajemy placek z serem i pomidorem na kawałku szarego papieru. Już nas to nie zaskakuje, zdążyliśmy się przyzwyczaić do braku talerzy. Kupujemy jeszcze butelkę rumu i coli i wieczorem robimy imprezkę na tarasie. To nasza ostatnia noc na Kubie. Przychodzi syn Fernando z tabletem i razem łupiemy w gry, a że mamy już trochę wypite to nagle okazuje się że biegle znamy hiszpański :) Dostajemy zeszyt od Fernando, do którego wpisują się jego goście. My już nie mamy sił pisać, więc pisze Natalia, to co nam do głowy przyjdzie. A przychodzą najróżniejsze głupoty. Grunt że fajnie wygląda.
Następnego dnia Ariana – żona Fernando, przygotowuje nam pyszne śniadanie. Objadamy się po czubek nosa i jeszcze robimy kanapki na drogę. O 9:00 przyjeżdża po nas zamówiony transport, którym pojedziemy do Hawany