Wieczorem wychodzimy jeszcze pokręcić się po okolicy. W kantorze na głównej ulicy wymieniamy trochę Euro na Mołdawskie leje. Przelicznik jest mniej więcej taki że za euro dostaje się 20 lei. Zrobiło się już późno, a chcieliśmy jeszcze coś zjeść, najlepiej tradycyjnego dla Mołdawii. Niestety w okolicy naszego hotelu i o tej porze trafiliśmy tylko na hamburgery. Towarzystwo wybitnie międzynarodowe, lokalsów w ogóle, ceny z kosmosu, menu bardzo ubogie, ale cóż nie będziemy już dłużej szukać.
Następnego dnia idziemy na największy bazar, który sam w sobie jest atrakcją. Po drodze zahaczamy jeszcze o kantor. W dzień jest ich otwartych dużo więcej i mają lepsze kursy. Na jednej ulicy jest kilkanaście i w każdym inny kurs. Warto się przejść i sprawdzić. Pamiętacie w latach 90-tych w każdym mieście u nas były bazary, gdzie na łóżkach polowych wystawiało się kto co tam miał, a jak ktoś miał stragan to był szychą. Tam jest tak właśnie teraz. Na bazarze jest wszystko co sobie wymyślicie. Spożywka, ciuchy, buty, sprzęt RTV. Zasada jest taka, że to co miejscowe, czyli głównie artykuły spożywcze prosto od rolników jest baaardzo tanie. To co importowane jest droższe niż u nas. Jedzenie jest nie skażone unią i możemy kupić krzywe ogórki, parchate pomidory, biały ser o smaku jakiego u nas nie ma już od 20 lat, masło mmm… jakie dobre. Można by wymieniać w nieskończoność. Akurat był sezon na maliny. Sprzedają na kilogramy nie na litry. Kilogram malin kosztował 25 lei czyli jakieś 5 zł. Jak byśmy wracali do kraju to wzięlibyśmy pewnie z 10 kilo, ale że przed nami jeszcze kawał wakacji to by nam to zdechło. Nakupowaliśmy co tam akurat potrzebowaliśmy, do tego pyszny chleb bez miliona gulgulatorów, tylko zrobiony tak jak chleb powinien być zrobiony i już mamy towar na kolację. Do tego na stoisku z placintami, czyli takie placki nadziewane różnościami, kupiliśmy za śmieszne pieniądze najróżniejsze smaki, co tam pani akurat miała. Serowe, mięsne, cebulowe, szpinakowe, z każdego po kilka i mamy zamiast obiadu wyżerę na cały dzień. Na bazarze można by spokojnie spędzić cały dzień, ale chcemy zobaczyć coś jeszcze więc wracamy do auta i jedziemy na wycieczkę po Mołdawii.