Lotnisko w Palmie jest ogromne, a my wysiadamy na samym jego końcu. Nasza wędrówka po bagaż zdaje się nie mieć końca. Patrzymy co chwilę na zegarek, bo do odjazdu autobusu zostało niewiele czasu. Niestety opóźniony wylot i długie oczekiwanie na bagaż powodują że nie zdążyliśmy na autobus. Następny mamy za przeszło 2 godziny więc teraz łazimy bez celu. W końcu przyjeżdża i jedziemy do naszej miejscowości. Po drodze krajobraz typowo hiszpański. Czasami zdarzają się duże rezydencje w stylu bardziej arabskim, oraz fajne wiatraki, których bardziej spodziewałbym się w Grecji. Po około godzinie jazdy docieramy do naszej miejscowości Sa Coma.