Droga do Berlina bez historii. Znalazłem miejsce gdzie można zaparkować bez naklejki na samochodzie, i do centrum podjeżdżamy S-bahną. Wysiadamy na Alexanderplatz. Pogoda nie rozpieszcza. Pochmurno, trochę popaduje, ale tragedii też nie ma. Kręcimy się po placu, standardowe atrakcje. Zegar, wieża telewizyjna, kolejka jest dość długa więc darujemy sobie wjazd na górę. Przy tej pogodzie i tak jakiegoś powalającego widoku nie będzie. Dalej idziemy w kierunku Bramy Brandenburskiej, zatrzymując się w ciekawszych miejscach. Przy Bramie jak zawsze sporo ludzi, robimy kilka fotek. Następnie idziemy przez park do Kolumny Zwycięstwa. Zawsze podobał mi się ten złoty pomnik. Przed wyjazdem zarezerwowałem na konkretną godzinę wejściówki na zwiedzanie Bundestagu, dlatego też szybkim krokiem wracamy w kierunku Bramy Brandenburskiej. Przed wejściem do Bundestagu kontrola przypominająca te na lotniskach, ale idzie dość sprawnie. Pani sprawdza czy jesteśmy na liście gości. Nie wiem czy da się wejść bez rezerwacji, ale godzina jest chyba bardziej orientacyjna niż obowiązkowa, bo mniej więcej co 10-15 minut wchodzi grupa jak się uzbiera odpowiednia ilość osób. W Bundestagu bierzemy słuchawki z polskim lektorem i wchodzimy na kopułę, z której widać dużą część miasta. Zaskoczeniem jest to, że z zewnątrz budynek jest dość stary, za to w środku bardzo nowoczesny. Na górze robimy sobie przerwę. Siadamy na ławeczkach, kawusia z ładnymi widokami. Powrót do centrum tą sama drogą. Po drodze robi się na tyle chłodno że wchodzimy do jakiegoś muzeum czy galerii sztuki, nie wiem co to było, nie tyle żeby coś pooglądać tylko żeby się ugrzać. Zbliżając się do Aleksanderplatz mówię do Natalii że zapraszam ją na obiad na tradycyjne niemieckie jedzenie. Czyli co? No jak co? Kebab :) Ze znalezieniem nie ma problemu. Co kawałek knajpa. Wciągamy po kebabie i wracamy do auta. Bierzemy walizki i spacerkiem idziemy do hotelu. W pokoju jeszcze pogaduchy do wieczora. Fajny taki wyjazd we dwoje.